Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Bronzownicy.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

niż zbliżamy do celu. Nie umiem podzielić entuzjazmu, jaki mieści się w tem zdaniu jednego z uczonych:

„Badania towianizmu wyszły już ze stanu przebijania się przez drożyny wiejskie, grząskie, kiedy to koła z trudem obracały się, oblepione błotem lepkich plotek, insynuacyj, podejrzeń. Zdaje się, że wydostaliśmy się na szosę, budowaną z materjałów trwałych, obrobionych naukowo“.

Zapewne: jeżeli się oderwie tę „Sprawę“ od życia i postawi ją jedynie na gruncie teozoficznych formuł; jeżeli się przyjmie za świadectwo życia Towiańskiego jedynie to, co on mówi sam o sobie; jeżeli się pominie wszystkie współczesne relacje lub obejmie je ryczałtem wzgardliwem mianem „płotek“, — wówczas istotnie można nietylko jechać „szosą“, ale nawet bujać w powietrzu aeroplanem. Ale narażonym się jest na to, że może się ujawnić fakt, który ściągnie z tych przestworów na ziemię.
Bo jakie stanowisko zajmują historycy towianizmu wobec innych „plotek“? Bardzo proste: przemilczają je. A jednak niektóre z tych „plotek“ godne są uwagi, choćby owo Wspomnienie o Andrzeju Towiańskim, spisane przez Edwarda Wołodkę, a ogłoszone przed dwudziestu z górą laty przez prof. Mościckiego (Bibljoteka Warszawska 1907). Autor Wspomnienia (będącego poprostu kilkustronicowym zapiskiem) był to b. rejent aktowy, cioteczny brat głośnego orjentalisty, Józefa Sękowskiego. Towiański był bliskim sąsiadem jego matki, był jego opiekunem urzędowym; majątek Towiańskiego, Antoszwińce, znajdował się niespełna o półtorej mili od

99