Ta strona została uwierzytelniona.
od komplementu, który dla „dobra sprawy“ z rumieńcem skromności przytaczam:
- Uwagi pana na temat „unieważnienia małżeństwa“ są tak wnikliwe i słuszne, że wyrażenie ich autorowi kilku słów szczerego uznania i zarazem podziwu dla — odwagi cywilnej, staje się poprostu potrzebą serca. Dając mu folgę, pozwalam sobie przy tej sposobności dorzucić parę spostrzeżeń.
- Oto w sejmie i w prasie narodowo-demokratycznej szermuje się argumentem o wyższości kulturalnej dzielnic zachodnich. Czyby nie było prościej, zanim nastąpi „kleszczowy poród“ prawa małżeńskiego w komisji kodyfikacyjnej, podnieść nieco resztę zacofanych dzielnic na poziom zachodniego ustawodawstwa, obejmującego przepisy o ślubach cywilnych i urzędach stanu cywilnego? Wiemy, że ludność tamtejsza pogodziła się z tem dawno, a jaką jest siła przyzwyczajenia, przytoczę przykład z własnego doświadczenia:
- Kiedy, przed kilku laty, przeniesiono mnie tutaj, tutejsze służące (stuprocentowe katoliczki) wyrażały wobec żony poważne wątpliwości, czy nasze małżeństwo, zawarte tylko w kościele (w Krakowie) jest ważne, skoro nie byliśmy w urzędzie stanu cywilnego. Słowem, podejrzewano nas o konkubinat... (Takby było wedle obowiązującego tu prawa). Z czasem, wobec coraz licznejszego napływu ludzi z Galicji, z podobnemi konkubinatami oswojono się...
- Uwagi pana na temat „unieważnienia małżeństwa“ są tak wnikliwe i słuszne, że wyrażenie ich autorowi kilku słów szczerego uznania i zarazem podziwu dla — odwagi cywilnej, staje się poprostu potrzebą serca. Dając mu folgę, pozwalam sobie przy tej sposobności dorzucić parę spostrzeżeń.