I oto położyliśmy palec na bolączce naszego całego życia. Rzecz jasna, że w tych ciążach, porodach i pogrzebach — no, i poronieniach! — że w tej otchłani musi utonąć wszystko, co jest ponad prymitywną obronę od głodu; że w niej tonie i elementarz dla dzieci, i użytek mydła, i oświata, i miłość, i wdzięk życia, i większość ludzkich uczuć i potrzeb duchowych. Bo i tam, gdzie nie chodzi o ostatni szczebel nędzy, w skromnej naprzykład rodzinie urzędniczej, i tam chroniczna ciąża musi pochłonąć wszystko co się wiąże z jakiemiś umysłowemi zainteresowaniami. W miarę jak rosną trudności egzystencji, odpada stopniowo i książka, i teatr, i podróż, i odpoczynek, zostaje tylko poród z przyległościami. Horyzont zacieśnia się, zaciemnia. Pauperyzacji materjalnej towarzyszy duchowa. A ciągły strach przed nową ciążą zmienia się w obsesję, w psychozę.
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Jak skończyć z piekłem kobiet.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
Co w tem tonie?