Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/119

Ta strona została przepisana.

tomiast z kolei przenośnie miłosne, częścią zaczerpnięte z romansów, częścią z głowy. Celadon i Astrea, to nazwy niejako oficjalne; ale, jak już widzieliśmy, Sobieski ma dużo pseudonimów. Tutaj szczególnie często zjawia się jeden: l'automne — jesień. Róża ubolewa, że tak długo nie będzie mogła widzieć jesieni... Nikt nie będzie miał jej pomarańcz (miłości) tylko on jeden, jedyny ich godny, o ile będzie wierny swojej róży. Nie ma przyjaźni, którą by dla niego nie wzgardziła, nie ma opinii świata przeciw której nie wzięłaby go w obronę. Bo już sytuacja jest jasna, już nastąpiło — nie ostateczne zapewne — porozumienie, już umawiają schadzki, już przebija coraz wyraźniejsze zobopólne zniecierpliwienie przeszkodami, wyradzające się czasem we wzajemne wyrzuty.
Wreszcie, w jeszcze późniejszej fazie, szyfr staje się bardziej realistyczny; wówczas pojawia się owo la flûte — fujara — na oznaczenie uprzykrzonego męża; ale jest nie sama tylko fujara, jest mała orkiestra domowa, bo siostra męża, księżna Gryzelda Wiśniowiecka, która również musiała nieraz być dla zakochanych uciążliwą przeszkodą, otrzymuje pseudonim „basetli“ (viole de gambe). Delikatna zazwyczaj Marysieńka staje się dość brutalna w określeniach, gdy na przykład pisze Sobieskiemu, że współczuje jego udrękom, ale i jej jest bardzo niemiło „qu’un chłop gruby dorme sur mon oreiller“. Ale tuż potem dodaje z wdziękiem:
„Będziemy mówili całkiem o czym innym, kiedy się zobaczymy; przysięgam ci, że i mnie rozłąka męczy nie mniej niż ciebie. Nie ma chwili, żebym nie myślała o tobie, od czasu jakeśmy się rozstali. Chodzę