skiego, nie zdradza przed królową swoich zamiarów przeniesienia się do Francji wraz z Sobieskim, ale zarazem coraz energiczniej przypiera swego Celadona, aby jej dał stanowczo znać, czy chce tutaj nabyć majątek. Omal już — pisze — nie zobowiązała się w jego imieniu do kupienia domu z ogrodem w Paryżu; pięć apartamentów, oficyny, stajnie i prześliczny widok: z łóżka można widzieć co się dzieje w Tuileriach. Tymczasem wywie się o wszystko co trzeba robić, aby uzyskać dla Sobieskiego dekret naturalizacji. Ojciec — pisze — wciąż ją ubóstwia: mówi często, że Celadon jest szczęśliwy, iż Róża ma dla niego tyle przywiązania; i sam „pan ociec“ wysoko go ceni. (Na jednym z oryginałów listów do Sobieskiego można odczytać przypisek papy d’Arquien). „Jutrzenka“ żałuje, że nie może mu jeszcze różnych rzeczy donieść, które byłyby dla Sobieskiego bardzo korzystne, ale nie podobna pisać o tym.
Nowy list za tydzień: jest do sprzedania posiadłość Meudon pod Paryżem, za 600 000 franków: czy się decyduje?
Sobieski wciąż — zdaje się, bo jego listów z tej epoki nie mamy — wymiguje się od decyzji; widać szlachcic zachował resztkę gospodarskiego rozsądku. Bo wyprzedać się w Polsce za bezcen i kupić luksusową rezydencję pod Paryżem, to pięknie; ale za co utrzymać to Meudon i z czego tam żyć, zwłaszcza na tej stopie? Z „fujary“?
W ciągu kilku miesięcy brak nam listów. Naraz korespondencja pani Marii staje się bardzo skomplikowana. Bo w istocie wszystko się psuje, wszystko się wikła. Paryskie sprawy Marysieńki idą nieszcze-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/127
Ta strona została przepisana.