rzymy — zgotuje on wiele przykrości nowożeńcom. I znowuż pan Andrzej Morsztyn uczcił ten fakt niedyskretnym poemacikiem pt. Serenada północna, na ślub niezwyczajny wielkiego stadła, intonowana w Warszawie, przy skończonej sprawie, z której to serenady wyjmujemy kilka wierszy:
Moda nastała poprzedzać wesele,
Umie to Wenus i jest tego wiele.
Kto umie, wszystkiego dokazywać może,
A komuż wadzi skryte nasze łoże?
My się z sobą cieszmy,
Nie bawiąc pospieszmy,
A ksiądz trafi prawie
Po małżeńskiej sprawie.
I tak małżeństwo dawno już zawzięte,
Ślub poprzedziło i obrzędy święte...
W kontrowersji, jąka wynikła między historykami co do faktu owego tajnego ślubu z maja r. 1665, naturalne było zajrzeć, co mówią w tej mierze listy Sobieskiego. I w istocie: „Żoneczko moja najśliczniejsza, największa duszy i serca mego pociecho!“ — pisze Sobieski do Marysieńki dn. 9 czerwca, a więc na miesiąc blisko przed urzędowym ślubem. I cały list — Celadon bywał tak ostrożny w „konfiturach“! — wybucha tutaj miłością pełną, jawną, do której jako małżonek wyraźnie czuje się już w prawie. I kiedy później wielokrotnie w listach tkliwie wspomina datę swego szczęścia, zawsze rachuba ta odnosi się do owego tajnego ślubu, a nie do oficjalnego, który nastąpił w dwa miesiące po tamtym. Tak 31 dn. października