t. r. pisze do żony: „Pisałaś W-ć duszo moja do mnie, że pół roku już jakośmy się pożenili, a pięć tylko niedziel mieszkaliśmy z sobą“... Zapewne, później, na większą odległość czasu zdarzają się w tych wspominkach mniej ścisłe chronologie, ale tu obliczenie wydaje się nazbyt bliskie, aby można było przypuszczać omyłkę. Pół roku, to nie kwartał.
Mimo to, jak wspomniałem, prawdziwość tajnego ślubu Sobieskiego, poprzedzającego jego ślub oficjalny, była bardzo energicznie atakowana przez historyków. Wziął zwłaszcza w obronę Sobieskiego przed takim posądzeniem Korzon; a co osobliwsze, Czerniak, który pierwszy (1893) ogłosił list Niemirycza i pierwszy ten dubeltowy ślub obwieścił i objaśnił, wycofał się (1899) ze swego stanowiska i przyłączył się — przeciw Waliszewskiemu (który oparł się m. in.
i na jego pracy) — do Korzona.
Nie będę tu odtwarzał całej tej zawiłej dyskusji, w której bogobojni historycy dokazywali cudów, aby wziąć w obronę Sobieskiego przeciw niemu samemu. Pisze do Marysieńki „żoneczko“? — et, to takie sobie wyrażenie, oznaczające może, że ślub był już postanowiony. Pisze w październiku, że pół roku temu się pobrali? — ech, „kalendarz zakochanych!“ Istnieje autentyczny list ojca pani Zamoyskiej, z dn. 12 czerwca 1665 r., w którym p. d’Arquien oburza się na fakt dokonanego bez jego wiedzy ślubu? — głupstwo, nieporozumienie! Zdaje się, że tu wzięła górę pasja moralności nad pasją historyczną i że zbyt gorliwa chęć oczyszczania Sobieskiego z błędu, który zdawał się w oczach pp. historyków uwłaczać jego pamięci, kierowała ich piórem. Ta pasja bywała im
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/144
Ta strona została przepisana.