Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/152

Ta strona została przepisana.
X. Miodowa żałoba

Podczas gdy w Warszawie rozgrywały się opisane poprzednio sensacyjne wydarzenia, w Zamościu leżały zwłoki nieboszczyka wojewody — nie pochowane. Była to zwykła rzecz, że z powodu trudności komunikacji, obowiązku powiadomienia krewnych i pozostawienia im dostatecznego czasu na przybycie, pogrzeb odbywał się aż w parę miesięcy po jego śmierci. Niemniej najszybsza obecność wdowy była tu pożądana; zarówno dla poskromienia coraz gwałtowniej narastających nieprzyjaznych dla niej pogłosek, jak dla olbrzymich spraw majątkowych, które się wiązały ze śmiercią pana na Zamościu. Była wreszcie i tu również podszewka polityczna: Zamość był jedną z najpotężniejszych twierdz w Rzeczypospolitej, i już chodziły wieści, że Lubomirski chce nim pod jakimkolwiek pretekstem zawładnąć.
W Zamościu panowała uroczysta żałoba. Dokoła katafalku, obitego najdroższym szkarłatem, paliło się 77 funtów jarzących świec. Co dzień po obiedzie muzyka przygrywała przy ciele i na litaniach. Przyjeżdżali tłumnie najdostojniejsi goście; przybył nawet poseł od chana krymskiego; tylko wdowy wciąż nie było. Okazywała za to zainteresowanie sprawami majątkowymi; na zabezpieczenie swoich zapisów chciała zająć wszystkie dobra ordynacji. Ale siostra zmar-