łego, księżna Gryzelda Wiśniowiecka, czuwała: dnia 5 maja rozesłała do dzierżawców ostrzeżenie, aby nie dopuszczali do intromisji. Nawet sędziego warszawskiego, przybyłego z plenipotencją pani Zamoyskiej i z listem królewskim, odprawiono cierpkim słowem.
Sprawa była dla wdowy niełatwa, bo do spadku zgłaszały się najmożniejsze rody; Zamoyscy z bocznej linii, Wiśniowieccy, Koniecpolscy zjeżdżali do Zamościa, nie bez wojskowej asysty. Pomału Zamość robił się obronny.
Wreszcie, z końcem maja, wybrała się młoda pani aby odwiedzić ciało męża i uczestniczyć w ceremoniach żałobnych. Jeżeli wierzyć poprzednim relacjom — a czyż można im nie wierzyć! — ta wdowa była od paru tygodni panią Sobieską. Wiadomość o tajnym ślubie obiegła już kawał Polski. Jakoż, gdy poprzedzający wdowę dworzanin królewski zjawił się w Zamościu z zapowiedzią przybycia pani, usłyszał od księżnej Gryzeldy (owej basetli z,,konfitur“) taką odpowiedź: „Szkoda po śmierci to ficte pokazywać, czego za żywota nie czyniła; która że nas na wesele swoje (z Sobieskim) nie prosiła, my też ją na pogrzeb prosić nie będziemy“. Podobnie odpowiedziała księżna samej królowej. I w istocie, kiedy wdowa przybyła dn. 5 czerwca do Zamościa, zastała mosty rozebrane i bramę zamkniętą. Dworzanin królewski, p. Gutowski, zażądał w imieniu pani Zamoyskiej wpuszczenia na zamek, wydania miasta i przekazania zarządu dóbr; odmówiono, pozorując to obawą rozlewu krwi. Eskortująca wdowę piechota chciała uderzyć na bramy, ale powstrzymał ją towarzyszący jej starosta opoczyński. Wznosiły się z tłumu wrogie okrzyki. Na pytanie: „Czy wiesz, z kim gadasz?“ odrzucił
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/153
Ta strona została przepisana.