ktoś z tłumu: „Wiem, z panią. Sobieską“. Rada nie rada, Marysieńka wsiadła do powozu i ruszyła z powrotem; tłum jeszcze za nią wołał: „A nazad, Sobkowa!“ Chciała stanąć w pobliskim folwarku; i tam jej nie wpuszczono: z gniewu „rozdarła na sobie kabat“. Wszystko to zanotował współczesny świadek, lekarz zamkowy p. Rudomicz. Dodaje też, że w kilka dni potem pani Zamoyska zaklinała się z płaczem przed panią Jarocką, że ślub jej z Sobieskim jeszcze się nie odbył.
Łatwo zrozumieć, że Polska trzęsła się od plotek na temat tego incydentu, zwłaszcza na tle zaognienia sprawą Lubomirskiego oraz rosnącej niepopularności Sobieskiego, domniemanego wydziercy godności i tytułów hetmana i marszałka. Cytowana poprzednio serenada Morsztyna na sekretny ślub była jeszcze najniewinniejsza. Obiegały utwory łacińskie i polskie, pisma satyryczne, paszkwile, w których wdowę po Zamoyskim porównywano z Kleopatrą, ba z Klitemnestrą, nie bez wyraźnych aluzji do niej jako do morderczyni męża. I na Sobieskim ciążyły te pogłoski. On, przed paru laty ulubieniec szlachty, jej poseł, rozjemca, rycerz, stał się nagle przedmiotem powszechnego wstrętu. Aby go zohydzić, też sięgnięto do starożytności; ale gdy partner Kleopatry powinien by być bodaj Antoniuszem albo Cezarem, przyczepiono do niego imię Kaliguli. W paszkwilach tych czyniono go — stwierdza Szajnocha — pierwszym rozpustnikiem swego czasu; niebezpiecznym dla wszystkich mężów zwodzicielem. Jedna z nie drukowanych satyr na senat ówczesny, kreśląc wizerunek Sobieskiego, zaczyna od tych słów: „Ot, i ten Kaligula rękę w pludrach trzyma“.
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/154
Ta strona została przepisana.