Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/162

Ta strona została przepisana.

wództwo królewskie przeprawiło kilka pułków przez bród bez oparcia piechoty i artylerii, rokoszanie rzucili się na nie i, nie dając nikomu pardonu, wycięli je w pień z takim okrucieństwem, że trupy, wedle zgodnego świadectwa, miały po trzydzieści i więcej ran, poszatkowane po prostu. Cały kwiat czarnieczczyków zginął w tych bagnach. Straty króla dochodziły kilku tysięcy ludzi, więcej niż pod Beresteczkiem!
Oto bolesne i niechlubne okoliczności, w jakich Sobieski zaprawiał swoją świeżą buławę hetmańską. W jakim stopniu odpowiedzialny był za klęskę mątewską, zdania są podzielone; w obecności króla nie on podobno sprawował dowództwo, ale zrozumiałe jest, że — zwłaszcza przy jego niepopularności ówczesnej — na nim się skrupiło. Przyznają mu, że podobno „przodkował, w wielkim był niebezpieczeństwie“, ale wyrzekają na niego, że to on miał doradzać królowi, tę przeprawę za bród. Sobieski sam przyznaje, że nie doradzał, ale też „nie kontradykował“, iżby go o małoduszność nie posądzono. Fałszywa taktyka wynikła z fałszywej pozycji.
Zajrzyjmy do listu Sobieskiego do żony pisanego nazajutrz po bitwie pod Mątwami; potwierdza najokrutniejsze relacje współczesnych powiadając jak „z tej okazji najwięcej zginęło ludzi, że skoro na błota uszli, wywoływali ich, dając im quartier i parol, a potem zawiódłszy za górę, nie ścinali ale rąbali na sztuki. Nie tylko Tatarowie, Kozacy nigdy takiego nie czynili tyraństwa, ale we wszystkich historiach o takim od najgrubszych narodów nikt nie słyszał okrucieństwie. Jednego nie najdują ciała, żeby czterdzie-