Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/174

Ta strona została przepisana.

skiego dużo miejsca i znajduje wyraz wzruszający i często komiczny zarazem. Wierność, której niezłomnie dochowuje — jak się raz po raz zaklina, przypiekany jej udaną może podejrzliwością — wiele, jak twierdzi nasz Celadon, przynosi uszczerbku jego zdrowiu. Ale o tym kiedy indziej.
Z radością za to oczekuje ten najlepszy mąż przyjścia na świat potomka. Ten od kolebki rtęcią traktowany pierworodny, to był przyszły królewicz Jakub.
Jeżeli pani „marąuise de Kaluche incognito“ łudziła się co do przyjęcia w Paryżu, i tym razem spotkał ją dotkliwy zawód. Śmierć Marii Ludwiki zadała cios planom elekcyjnym, tym samym cena stronników Francji spadła. Zlekceważono Marysieńkę zupełnie; zarówno Wersal jak i Chantilly, siedziba rodu Condé, zignorowały jej obecność. W dodatku nie umiała się ona ustrzec drobiazgowości w swoich pretensjach; nieświadoma wielkich przeznaczeń, jakie ją czekają przy boku małżonka, z chwalebnym zresztą przywiązaniem do rodziny d’Arquien, wciąż sili się coś wytargować i wydrzeć dla tej rodziny, przez co nieraz naraża na szwank większe interesy. Tej polityce zostanie wierna nawet jako królowa polska.
Obecnie wdała się w jakąś sprawę spadku po kuzynce d’Arquien, żonie p. Guitaut, dworzanina i przyjaciela Kondeuszów. Ta hrabina Guitaut, nie mogąc prawnie zapisać majątku mężowi, zapisała go pozornie Kondeuszowi, sposobem praktykowanego w takich wypadkach fideikomisu. Rodzina d’Arquien podniosła gwałt że ją pozbawiono spadku, i wszczęła nierówną walkę z potężnymi Condé. Marysieńka solidarnie z rodziną miotała się i krzątała, co było tym