ce i nie warte utrwalenia? Odpisów swoich Bandtkie nie wydał; skopiował je do druku i wydał bardzo starannie, opatrując cennymi komentarzami, w r. 1860 Helcel, poddawszy je w przód nowej jeszcze operacji, mianowicie opuszczając ustępy, których — jak pisze — „przyzwoitość żadną miarą ogłaszać nie pozwalała“. Przyzwoitość ta była nader drażliwa, bo nawet tam gdzie Sobieski mówi o chorobie kilkomiesięcznego synka, znajdujemy odsyłacz: „Ustęp mniej przyzwoity opuszczamy“.
Ponieważ pojęcia o przyzwoitości są bądź co bądź zmienne i od r. 1860 mogły ulec niejakim przeobrażeniom, zrozumiałe jest, iż zadając gwałt wrodzonej wstydliwości, uczułem potrzebę sprawdzenia stosunku helclowskiego wydania, nie do oryginału — bo ten jest na razie niedostępny — ale bodaj do pierwszego odpisu. Sprawdzić rozmiary i charakter cenzury łatwo było na samych kopiach Helcia: w swoich porządnie przepisanych, pensjonarskich niemal kajetach, wszędzie Helcel ujmuje w klamrę inkryminowany ustęp i zaznacza na marginesie: „to trzeba opuścić“, lub skrupulatnie wskazuje, w jaki sposób drastyczne słowo (często bardzo niewinne np.: „gorącość“, którą zmienia na „namiętność“) należy w druku zastąpić innym.
Zdaje mi się, że w ciekawości zajrzenia do tych odpisów i skontrolowania nimi drukowanych listów miałem jednego tylko poprzednika: był nim dr Witołd Ziembicki, autor rozprawy Zdrowie i niezdrowie Jana Sobieskiego. Nie jest może przypadkowe, że tę potrzebę autentyzmu odczuli dwaj lekarze: może to narów wychowania klinicznego, które uczy, że nie da
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/183
Ta strona została przepisana.