Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/204

Ta strona została przepisana.

go króla, pisze, że „cale w tym bukietowego (Marysieńki) będzie oczekiwał ordynansu, który ma nad nim une absolue puissance“ i że „tchnąć nie śmie bez jej woli i rozkazania“. I błędem byłoby — jak dla „oczyszczenia“ Sobieskiego czynili niektórzy jego dziejopisowie — przedstawiać go w tej okoliczności jako człowieka spodlonego przez namiętność, „ściąganego w błoto“ przez obcą sprawom kraju cudzoziemkę. Znaczyłoby to przypisywać Sobieskiemu skrupuły dość obce jego klasie i epoce. O ile zachodzą między nim a Marysieńką żywe dyskusje w innych sprawach, nie bywa ich w zasadniczej decyzji opuszczenia kraju i szukania szczęścia pod innym niebem. Jeżeli co krępuje Sobieskiego w bezwzględnym poddaniu się wskazówkom żony, to nie tyle uczucia patriotyczne, których w dzisiejszym znaczeniu trudno się wówczas doszukać, ile honor zawodowy, reguły żołnierskiej gry, kiedy na przykład pisze, że honor nie pozwala w wilię kampanii opuszczać obozu. Wówczas czuć że jest bardzo stanowczy i że tutaj nie dopuściłby żadnego kompromisu. A drugi wzgląd, to też wzgląd honoru, ale znów inaczej pojętego; mianowicie że, porzuciwszy wszystko tutaj, a nie zapewniwszy sobie odpowiednich korzyści gdzie indziej, skazałby się wraz z nią na życie „bez honoru“.
Pominąwszy te dwa punkty, decyzja opuszczenia kraju jest rzeczą przesądzoną. Szarże swoje uważa hetman za utrapienie, w którym zdrowie stracił, majątek zszargał, a co największe „opuścił tak wiele czasu cieszenia się z śliczności serca mojego“. „Zmiłuj się, zmiłuj, moja Dobrodziejko; niech lata nasze tak marnie nie idą, ile mnie, który bym się przez milion