sobie, że ten obżartuch i ospalec Michał jeszcze w Zamościu czule wodził za nią oczami; umiejętnie poruszy te wspomnienia, aby się zbliżyć do tronu. Mamy o tym relacje przez panią Morsztynową, której czujność zaostrzona jest niechęcią do Marysieńki. Wedle niej, ta „megera“, z której po chorobie została skóra i kości i która pokrywa swoją bladość warstwami różu, wściekle kokietuje króla: już mu ofiarowała bransoletkę... Miejmy nadzieję, że nie taką samą jak mężowi.
Zaloty te nie zostały bez nagrody. Marysieńka uzyskuje to, że nadzwyczajnym posłem na dwór francuski z zawiadomieniem o wyborze króla Michała zostaje jej brat, kawaler d’Arquien. Fawor nie lada. Drugą, dyskretniejszą funkcją kawalera będzie — szukać poparcia dla spisku, już zawiązującego się w Polsce celem detronizacji nowego króla. Zarazem pani Sobieska przez biskupa Bonzy sugeruje Ludwikowi XIV, że wobec klęski Francji przy elekcji, tym bardziej trzeba zabiegać o stronników w Polsce.
Fawor brata Marysieńki ułagodził trochę Sobieskiego, który jako wielki marszałek sabotował pierwszy sejm i usunął się z Warszawy w momencie przysięgi, aby nie nosić laski przed królem. Już podobno myślał o tym, jakby nie dopuścić do koronacji. Ale w rezultacie na koronacji w Krakowie był, jechał przed królem z gołą szablą, w kościele na Skałce pełnił służbę marszałkowską, na rynku na theatrum (czyli estradzie z tronem) niósł berło królewskie. W jakim humorze — łatwo sobie wyobrazić. Może już mu świtało w głowie, że zamiast małpy, sam mógłby siedzieć na tym tronie.
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/216
Ta strona została przepisana.