Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/236

Ta strona została przepisana.

li co innego na głowie niż myśleć o sprawach Polski, w momencie gdy bohaterski opór Holandii sprawia królowi Francji tyle kłopotu. I zabawne jest, że im więcej Francja okazuje obojętności dla korony Polski, tym bardziej zacietrzewiają, się polscy frankofile. Niejaki Piotr Kochanowski w publicznym piśmie decyduje się imieniem swojej grupy na połączenie Polski z Francją i ofiarowuje bezpośrednio — niczym Zagłoba Niderlandy — koronę Polską Ludwikowi XIV. „Przeklinamy — pisze — niepotrzebne prawa nasze, znosimy szkodliwe zwyczaje, chcemy żyć w ojczyźnie naszej podług wolności francuskiej“...
Można by myśleć, że wszyscy ulegli jakiemuś zamroczeniu. Bo jak w czasie najazdu Szwedów, tak i teraz, pod grozą inwazji tureckiej, na prawo i lewo częstują koroną polską w zamian za ratunek. Trudno uwierzyć, że to ta sama Polska, która za dziesięć lat wystawi potężną armię, aby ratować Wiedeń! Podczas gdy mieszkańcy już uciekają z zagrożonego Lwowa, pospolite ruszenie załatwia partyjne porachunki, a myśli dygnitarzy kraju obracają się koło tego, skąd i za jaką cenę wybłagać postronną pomoc. Skoro król francuski nie chce być przedmurzem, trzeba się zwrócić do cesarza Niemiec aby przysłał sukurs pod wodzą Karola Lotaryńskiego. I dla zawarcia umowy z tym albo tamtym, znów Sobieski posyła podpis in blanco — Marysieńce. Ona śpieszy do Warszawy i cztery godziny konferuje z agentem Lotaryńczyka, już ożywiona nadziejami, że otrzyma od cesarza tytuł księżnej Rzeszy Niemieckiej. A równocześnie wysyła swojego człowieka do Paryża...
Tymczasem poddaje się Kamieniec: Heyking