Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/244

Ta strona została przepisana.

Cóż ona zrobi teraz, ta kochana Marysieńka? Ledwie do Jaworowa, gdzie wówczas bawiła, przyszła wiadomość o śmierci króla, śle bez zwłoki sztafetę do Francji; prosi króla Ludwika o rozkazy i zaręcza mu — niepoprawna — ślepe posłuszeństwo męża. Nie wiedziała jeszcze o Chocimie, skąd wiadomość miała przyjść aż później.
Ludwik odpowiedział z chłodną, i ogólnikową, rezerwą, owym nic nie mówiącym językiem, jaki, jak dziś tak wówczas, był urzędową gwarą dyplomacji. Rozważył — odpowiada — ten wypadek z całą bacznością, na jaką w danych okolicznościach zasługuje, i pragnąłby aby jego następstwa były szczęśliwe dla Polski. Pani Sobieska może być przeświadczona, że królowi Francji będzie bardzo miło, jeżeli następstwa okażą się korzystne dla jego kuzyna, wielkiego marszałka, i dla niej...
Niechże kto zgadnie, czy ta nota miała być zachętą do ubiegania się o tron, czy raczej chłodnym désintéressement: złośliwym daniem do zrozumienia, że państwo Sobiescy mogą wyjść przy elekcji na dudków jak poprzednio. Raczej to, ile że w chwili tej odpowiedzi, Ludwik nie mógł mieć jeszcze relacji o zwycięstwie chocimskim, które zasadniczo zmieniło sytuację tryumfatora. W miesiąc później, pani de Sévigné, donosząc córce o politycznych aktualnościach, nie wątpi, że Sobieski zostanie królem.
Czterokrotnie jeszcze śle Marysieńka listy do Wersalu, do króla, do ministra — na próżno. Dumny monarcha nie miał ochoty ani rokować ze swoją poddanką, ani jeszcze raz angażować swego autorytetu w te dalekie i niepewne sprawy.