Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/249

Ta strona została przepisana.

Przez kilka lat występna miłość, potem gorszące małżeństwo i dwuznaczna buława, utrata popularności; potem rozłąka i denerwująca gra o opuszczenie kraju, kolizja tęsknot serca z obowiązkami żołnierza i obywatela; potem spiski, rokosze, rozdarcia sumienia wciąż w związku z rozdarciami miłości. Teraz nareszcie wszystko może pogodzić; już mu jego Marysieńki nie odbierze ani Francja ani nic w świecie; równocześnie nikt od niego nie żąda aby się wynosił na obczyznę, miłość i Gloire spłynęły się w jedno, może bić i kochać ile zapragnie, a gdy mu przyjdzie rozstać się ze swoim kochaniem, wie że ona musi czekać na niego, unieruchomiona etykietą, zatrudniona zabawą królewskości. I w niej ta nowa godność stwarza poczucie solidarności i z mężem i z krajem. Gdy dawniej wojaczka męża była dla niej jego prywatną imprezą, a jego możliwa śmierć cyfrą w jej kalkulacji, teraz drży o jego życie, bierze najżywszy udział w jego poczynaniach.
I to poczucie spójni daje tym listom pisanym w tak ciężkich momentach ich słodycz. Nowa sytuacja stworzyła nowe miodowe miesiące. Znów, pisząc do niej, dawny Celadon znajduje najczulsze wyrazy, znów odnajduje w sobie poetę — czasem nieco barokowego — gdy w chwilach rozłąki cierpi en vérita-ble Tantale, który, mając przed sobą wszystkie swoje gusty, wszystkie pociechy, będąc nich tak blisko, gdy po one chce posiągnąć, one się od niego oddalają. „Gdy jednak — pisze — ciałem złączeni być nie możemy w tym momencie kiedy tego z duszy pragnę, bądźmyż przynajmniej, do tego szczęśliwego czasu, duszą, myślą, imaginacją, wolą, sercem, które ja