raną. Turcja nie chciała wypuścić żadnej zdobyczy; podobno Koran zabraniał jej zwrócić cośkolwiek. Granice były płynne; bunty kozackie, zagony tatarskie, knowania moskiewskie — wszystko to podtrzymywało stan wrzenia. Magnackie latyfundia na kresach były wciąż pustoszone, ludność uprowadzana w jasyr. Toteż wojna ze Wschodem, wojna obronna, prowadzona zresztą dorywczo i niedbale, była jedyną, jaką mało wojenna szlachta siedemnastowieczna rozumiała; nie miała natomiast zrozumienia dla wielkich zagadnień europejskich ani dla czysto politycznej i zaczepnej akcji, jaką trzeba by podjąć na Zachodzie.
Stopniowo przy tym Francja obojętniała na sprawy polskie. Gdy Ludwik XIV pokojem nimweskim uporządkował swoje stosunki z Europą, Polska stała mu się mniej potrzebna, wystarczała mu jej bierność, w którą wierzył, nie doceniając utajonych heroiczno-rycerskich zrywów narodu i jego króla. Dyplomacja francuska w Polsce nie grzeszyła zbytkiem lotności. Natomiast Austria działała bardzo czynnie, organizując wręcz spiski przeciw Sobieskiemu z planem opanowania Krakowa i Częstochowy, gdy równocześnie elektor brandenburski tworzył sobie potężne stronnictwo panów wielkopolskich, duchowieństwo popierało wszelkimi siłami orientację austriacką, a papież głosił krucjatę przeciw Turcji.
Niemniej, sojusz z Francją trwał, a nawet pozornie się zacieśniał. Sobieski zbyt był związany od lat z polityką francuską, aby mu łatwo się było z nią rozstać. I niewątpliwie przy takim ciągłym neutralizowaniu się wpływów przechylających szale na jedną lub na drugą stronę, języczkiem u wa-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/257
Ta strona została przepisana.