ani o niczym nie wie, że pan Brisacier i jego wspólnicy są szalbierze, mimo że tych szalbierzy wtrącono do Bastylii, wszyscy aktorzy tej komedii — godni, zdawałoby się, najcięższej kary — w kilka miesięcy potem znaleźli się na wolności. Podpis był fałszywy, ale brylanty przy portrecie były prawdziwe i pół miliona deponowane na ufundowanie księstwa też było prawdziwe. Skąd te pieniądze, skąd ten tupet? I pan Brisacier, znalazłszy się na wolności, wciąż miał dużo pieniędzy, cała szajka stawiała się hardo, mówiąc że królowa francuska potrafi ich pomścić. Intryga czy miłość? Bajkę o ojcostwie Sobieskiego może puścił sam Brisacier? Niektórzy przypuszczali, że raczej chodziło tu o miłostkę Marii Teresy, królowej francuskiej, co wydaje się również mało prawdopodobne. Niemniej sama figura i cała sprawa pozostają tajemnicze. Historia w stylu Masque de fer i innych podobnych zagadek.
Ale równie pewne jest, że ta sprawa fatalnie się odbiła na papie d’Arquien. W momencie gdy szanse jego stały jeszcze nienajgorzej, Sobiescy sami zrobili mu dywersję „panem Bryzacierskim“, a Ludwik XIV nigdy nie pozbył się niesmaku, o jaki przyprawiła go ta przygoda. Może to stało się przyczyną, że w korespondencji z Sobieskim tak uparcie odmawiał mu tytułu Majesté, co naszego bohatera niezmiernie bolało. Ale jak tu być „Majestatem“ przy takich gaffach? Sobieski był młodym królem, Marysieńka też się na tronie nie urodziła; brakło im dobrego mistrza ceremonii. Nie mieli swojego Przeździeckiego. Przeździecki by do sprawy „Bryzacierskiego“ nie dopuścił. Ani do „damy polskiej ze złotym kluczem“...
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/265
Ta strona została przepisana.