dości. Ale przybycie to zaognia jeszcze stosunki z ambasadorem de Béthune. W zamian za to Austria robi postępy. Poseł austriacki gra co dzień w lombra z królową, i jej ojcem. Nigdy — donosi francuski ambasador swemu panu — nawet za królowej Eleonory, Austriacy nie byli tak dobrze widziani na dworze jak teraz. Dopóki się nie zaspokoi królowej, będzie ona trzymała z Austrią; trzeba ją ratować — sugeruje nieśmiało ambasador — z przepaści, w jaką się osuwa; gdyby można coś zrobić dla jej ojca, usunęłoby się tysiąc przeszkód...
Bo Austria nie żałuje obietnic; wiedząc jaki jest najczulszy punkt Marysieńki, już cesarz ofiarowuje się zrobić jej ojca księciem cesarstwa. Daremnie nowy ambasador francuski, biskup belowaceński, mityguje ją, że nie przystoi jej, Francuzce, przyjmować dla ojca — poddanego Ludwika XIV — niemieckiego tytułu, co by już było skandalem i jawnym zerwaniem z Francją; w długiej i dramatycznej rozmowie, którą biskup szczegółowo przytacza swemu panu, Marysieńka obstaje przy swoim, twierdząc iż „cała Europa“ śmieje się z Sobieskiego, że jego teść jest prostym szlachcicem.
Zamiast łagodzić tę ranę, czas zaognia ją coraz bardziej, zwłaszcza że charakter królowej staje się coraz bardziej drażliwy i despotyczny. Pycha jej — pisze ambasador — doszła do punktu, którego nie da się opisać; królowa nadużywa swojego wpływu na męża. A król Jan, w rozmowie z jeszcze innym ambasadorem, panem de Vitry — wedle relacji tegoż — oświadcza, że „co do niego, naprawdę czuły jest jedynie na chwałę i na wywyższenie rodziny swojej i rodziny żony“.
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/268
Ta strona została przepisana.