Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/286

Ta strona została przepisana.

sługuje się nią zręcznie, aby utrzymać jej męża w gnuśności i przyprawić go o stratę przyjaźni i protekcji Francji, podczas gdy on sam sobie pozyskuje tajemnie wszystkich, utrzymując intrygi w Wiedniu i podsycając opozycję przeciwko królowi i pragnie wynieść swoją fortunę przez zgubę króla polskiego i jego rodziny“.
Ta sylweta „demonicznego wojewody“ — czyż to nie jest gotowy scenariusz do kina?
Nie trzeba dodawać, że Jabłonowskiemu uszło wszystko na sucho. Przemówił w sejmie, trzaskał w szablę, sapał, zaklinał się o swojej poczciwości i pozostał nadal wiernym przyjacielem króla. I był nim zapewne na swój sposób.
Nie był zresztą już czas na dochodzenie takich drobnostek jak spiski i zdrady stanu. Trzeba było jedności, zgody, entuzjazmu. I entuzjazm buchnął w istocie. Z długich targów, intryg, szacherek i matactw, w pewnym momencie wyłonił się cud świętego szału. Król ożył, odmłodniał; naród rwał się do czynu. Z ambon głoszono wojnę przeciw Półksiężycowi, przyrzekano odpusty, odprawiano nabożeństwa, procesje. Gotowały się wielkie rzeczy, kości były rzucone. Dnia 1 kwietnia r. 1683 podpisano polsko-austriacki traktat wzajemnej pomocy, antydatując go na 31 marca, aby odjąć okazję łatwych konceptów o „prima aprilis“. To się nazywa pamiętać o wszystkim! Wychodzą ostre zarządzenia przeciwko Francuzom. „Z pokoiu, kuchni y od inych posług Francuzów alienować kazano“. Ambasador francuski de Vitry ledwo uchodzi z życiem; strzelano do niego. Któryś poseł na sejmie domagał się dla ambasadora „trzysta w sempiternę“.