nę najskromniej, najpraktyczniej, podczas gdy Polacy ciągną na wyprawę jak na karnawał, z całym dobytkiem, kosztownościami, z rzędami strojnymi w drogie kamienie. To już moda wschodnia, bo tak samo, jak słych niesie, wezyr turecki wiedzie z sobą nieprzebrane bogactwa. I to tłumaczy po troszę, czemu czysto polityczne wojny z Niemcami lub Szwedami nie nęciły ówczesnej szlachty; obok fanatyzmu krzyża, owo dziecinne niemal pożądanie łupów, zdobyczy, odgrywało w jej psychice niemałą, rolę. Aż dziw, ile miejsca zajmują te łupy w listach króla Jana.
Równocześnie uderza kontrast: wspaniała, złotem kapiąca jazda szlachecka — zabiedzona i obdarta piechota. Dzisiejsi historycy zgodnie podkreślają rolę, jaką w tych polskich wojnach odegrał „cham“, bez blasku i bez nagrody. Ale już współczesny świadek Daleyrac pisze, że piechota naga, dająca dowody nieprawdopodobnej wytrwałości i męstwa, jest „zbawieniem armii, której rycerstwo jest tylko ozdobą“. Ten sam notuje nieraz powtarzaną później anegdotę, świadczącą zarówno o losie biednych piechurów jak o fantazji naszego króla. Kiedy mianowicie przed książętami niemieckimi po wspaniałej jeździe przyszło defilować tej obdartej piechocie niemal w łachmanach, co stwarzało sytuację nieco żenującą, Sobieski, nie tracąc rezonu, powiedział: „Widzicie tu panowie zuchów, którzy ślubowali nosić jedynie suknie zdobyte na nieprzyjacielu. Te łachy, co je mają na sobie, noszą od czasu ostatniego pokoju; zobaczycie ich jak wspaniale wyglądać będą za kilka dni“.
Tak się przedstawia nasz bohater. Nigdy może nie oglądało się go w lepszej formie. Dzielny, przy-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/297
Ta strona została przepisana.