Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/299

Ta strona została przepisana.

nie przeciw partii francuskiej król kazał przejmować wszystkie listy tak stronników Francji jak francuskich agentów. Łatwo pojąć, że w tych poufnych relacjach wyczytał niejedną rzecz niemiłą o sobie, którą musiał przełknąć i udać że o niej nie wie. Czasem nie mógł wytrzymać, ręka go świerzbiała do polemiki. Istnieje np. taki przejęty raport agenta francuskiego Baluze, obserwatora szczególnie jadowitego, pokryty na marginesie dopiskami króla, widocznie kreślonymi z wściekłością. Dopiski są takie: „Kłamca i szalbierz!“ — „Co za bezczelność!“ — „Nowe kłamstwo, niech to udowodni!“ itp. I teraz, po zwycięstwie, król musiał sobie ulżyć. Dn. 18 września, w kilka dni po bitwie wiedeńskiej, stojąc obozem nad Dunajem, machnął sążnisty anonim skierowany do agenta francuskiego du Vernay, którego raporty również naszemu królowi dosyć krwi napsuły. Ten anonim, pisany nie bezbłędną zapewne ale żwawą francuszczyzną, przesyła Sobieski żonie z tym poleceniem, aby poprawiła trochę francuski język, podpisała jakimkolwiek nazwiskiem Francuza i przesłała imć panu du Vernay. Czy on to pokaże swemu królowi czy nie, to jego rzecz; ale „lubo pokaże lubo nie pokaże, przecież się będzie musiał pukać od gniewu i żalu, i przejrzy w swych fałszach i niecnotliwym procederze“. I dopieroż ten rzekomy Francuz, piórem króla Jana, tak się natrząsa z niefortunnego dyplomaty:

No i co, drogi panie, powiedz, czy twój król jest dobrze obsłużony i czy pan jesteś zręczny poseł i wierny piastun prawdy? Jak się panu teraz zdają te nędzne zaciągi Sarmatów bez chleba i bez pieniędzy?... Czy król polski stracił coś owego sławnego dnia ze swojej dzielności, ze