Musiała w istocie dopiec biednemu bohaterowi ta niewdzięczność swoich i obcych, skoro tuż potem nasuwają mu się pod pióro te słowa, tak nieoczekiwane w jego ustach: „Aleć ja, da P. Bóg, myślę temu wszystkiemu i sobie taki uczynić koniec, jaki jeszcze w imaginacji nie był ludzkiej“...
Podczas gdy poczta wiedeńska króla Jana jest tak obfita, że starczyło jej na całą książkę, listów królowej z tego czasu znamy tylko dwa. „Muy szliczny serdecznie ukochany Jachniczku, jedyny Panie serca mego i duszy pociecho“ — taki powtarza się polski nagłówek listów pisanych całkowicie po francusku, bez owych polskich makaronizmów, które tyle wdzięku dodawały dawnym bilecikom pani Zamoyskiej do Celadona. W jednym zaleca mu, aby nie jadł za dużo owoców, zapewnia, że posłała mu pierścioneczek w kształcie serca i że tylko siedzi nad mapą i mierzy odległości. Drugi list, obszerniejszy, nosi datę 3 października: już Marysieńka dostała relacje o zwycięstwie i o wypadkach wiedeńskich. Ogromnie bierze do serca niegodne traktowanie Polaków, afront jaki cesarz zrobił jej synowi Jakubowi. Sam nuncjusz — pisze królowa — był oburzony; wciąż tylko powtarzał: „Pani synowi coś podobnego! Pani synowi! Takim ludziom jak ja, to jeszcze, ale pani synowi! Co za głupota!“. Łzy miał w oczach dobry nuncjusz, ale mówi że to nic, że trzeba aby król nie zważał na to i wytrwał.
Bardzo przejmuje się Marysieńka kwestią łupów; nie może strawić, że „hultaj Gałecki“ przywłaszczył sobie co najpiękniejsze. Za jeden rząd dają mu 24 000 franków! Przecie jeżeli to było w namiocie wezyra, to należy się Sobieskiemu; a jeżeli już nie on
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/304
Ta strona została przepisana.