Ta strona została przepisana.
rienką“, co jakoś nie bardzo licowało ze zwykłą prostotą króla Jana. Jakoż sumienny Helcel skorygował w swoim wydaniu (1860), że to nie „Purpurienka“, ale po prostu Pupusieńka. Zostańmy przy Pupusieńce: aby przydać Sobieskiemu wątpliwej purpury, nie ujmujmy mu jego poufałego wdzięku. Zwłaszcza że ta wyprawa wiedeńska, ten krwawy“ kulig, huczne i świetne weselisko z la Gloire, to jest ostatnia radosna chwila w życiu króla Jana. Odtąd same chmury zaciemnią jego schyłek.