margrabina de Béthune, była żoną ambasadora Francji przy dworze polskim, a ten podwójny charakter rodził znowuż inne komplikacje. Do tego zjawia się ojciec królowej, dla którego żadna ranga nie wydawała się córce zbyt wysoka, ale który urzędowo w Polsce był niczym. Niejasna była i sytuacja synów króla, niby to „królewiczów“, ale bez wyraźnych praw. A i ci synowie nie byli równi między sobą: pierworodny, którego forytował ojciec jako najstarszego, był upośledzony wobec młodszych tym że się nie urodził na tronie. „Faktem jest — pisze współczesny świadek — że Polacy nie uważają go za syna króla, ale za syna wielkiego marszałka“...
Widzimy, że mistrz ceremonii miałby od czego osiwieć z kłopotów. Wybuchały też raz po raz sprawy, które toczyły się miesiącami, latami niemal, z koniecznością odwoływania się do obcych dworów.
Jednym z talach długo toczących się konfliktów była sprawa między siostrą królowej panią de Bethune a siostrą króla Radziwiłłową, która z nich ma mieć pierwszy krok i miejsce. Pani de Béthune była ambasadorową, chodziło tu o prestige Francji, toteż jej mąż nie chciał się zgodzić na żadne ustępstwa. Królowa nie lubiła siostry; nie lubiła co prawda i szwagierki, która odpłacała jej wzajemnością. „Siostra króla nienawidzi śmiertelnie królowej, która ze swojej strony sądzi, że ją ma w ręku, odkrywszy że się puszcza“ — donosi agent francuski swemu ministrowi, bo wszystko w owym delikatnym momencie frankopolskich stosunków nabierało politycznej wagi. I jeżeli królowa popiera w tym wypadku pretensje szwagierki, grała w tym z pewnością ro-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/316
Ta strona została przepisana.