lę chęć upokorzenia dumnego Ludwika XIV w osobie jego ambasadora.
Pan de Béthune jest w poważnym kłopocie; odwołuje się do swego monarchy. Jakże to, pani Radziwiłłowa jako podkanelerzyna ustępuje kroku wszystkim żonom senatorów, a ambasadorostwo Francji mają ustąpić jej kroku? A któż zaręczy, że się skończy na tym, że po matce nie wystąpi z podobnymi pretensjami i jej córka i cała rodzina? Całą obszerną korespondencję wypełnia ta sprawa, dość leniwo traktowana przez dwór francuski, bo Ludwik XIV, niezmiernie dbały o najdrobniejsze szczegóły etykiety u siebie, niezbyt interesował się miejscem, jakie zajmie przy stole ambasadorowa na tym dość egzotycznym dworze jego pensjonariuszy. Znudzony odpowiada za każdym razem swemu przedstawicielowi, aby nie robił trudności i aby się stosował do miejscowych zwyczajów. Ba, kiedy właśnie nie ma tu tych zwyczajów! Nawet powołanie się na poprzedniego króla nie rozstrzyga, bo król Michał nie miał siostry, tylko matkę.
Królowa wygrywa w danym momencie silną kartę: — nuncjusza papieskiego. Wpływa przez króla na nuncjusza, aby ustąpił pierwszeństwa siostrze króla. Ponieważ ambasador francuski siada po nuncjuszu, tym samym sprawa pani Béthune byłaby pośrednio załatwiona. Ale rzecz jest za poważna aby ją nuncjusz sam mógł rozstrzygać; musi się odwołać do Rzymu. Póki nie przyjdzie odpowiedź z Rzymu, wszystko zostaje w zawieszeniu — w formie walki podjazdowej między damami.
W końcu, po długich oczekiwaniach, nadchodzi od-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/317
Ta strona została przepisana.