talnością. Oto pokłosie z jednego tylko raportu francuskiego agenta i z jednego dnia zabawy. W czasie wesela którejś z dworek królowej, poczas gdy król tańczył, dworzanin wojewody ruskiego ciął drugiego szablą w głowę. Sprawa gardlana, ale pewno skończy się na niczym... Tegoż dnia z ulicy jacyś zuchwalcy wybili szyby kamieniami, tak że kamienie wpadały do sali balowej. Tegoż dnia wojewoda bracławski Jabłonowski i marszałek dworu Sieniawski nawymyślali sobie przy królu i omal się nie pobili; poszło o jakiegoś dworzanina wojewody, który jakoby obraził marszałka. Nazajutrz przy uczcie, podczas gdy król siedział przy stole, marszałek dworu, widząc tegoż dworzanina, wyrżnął go w łeb maczugą, tak że ów ledwie schyliwszy się wziął w kark i uszedł śmierci. Marszałek wyszedł, król kazał dworzaninowi przydać wartę, aby go ochronić; za kwadrans marszałek wrócił i siadł do stołu jakby nigdy nie. I w istocie któż mu mógł coś powiedzieć, wobec tego że do przestrzegania porządku był właśnie on, marszałek dworu...
I o tej stronie obyczajowej nie można zapominać, myśląc o owych dawnych czasach. Inaczej obraz byłby bardzo fałszywy. Pełen subtelnych uczuć Celadon, rycerz który w uciążliwym marszu ubolewa że od kilku dni nie miał książki w ręce, który z oblężonego obozu dopomina się o farby do malowania, czuły ojciec, ludzki pan żałujący uciśnionych chłopów („a cóż biedni kmiotkowie winni“ — wykrzykuje Sobieski na wieść o ich ciemiężeniu i rabowaniu przez szczególnie ciężką armię litewską), był równocześnie dzieckiem swego wieku i swego kraju, bliski przy tym tego Wschodu, na którego modę rad stylizował swój
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/320
Ta strona została przepisana.