stwo, gnuśność i heroizm, a wszystko razem uczyni ten dwór czymś równie oryginalnym jak trudnym do odcyfrowania.
Ale gdy mowa o życiu dworu, błędem byłoby przykładać do niego miarę pojęć choćby dworu Marii Ludwiki. Inne były warunki. Cechą dworu króla Jana jest, że był niezmiernie wędrowny. Królowa nie lubi Warszawy; mawia, że wolałaby mieszkać gdzie indziej w chacie niż tu w swoim zamku. Król woli być bliżej wschodniej granicy, mieć oko na ruchy nieprzyjaciół, a zarazem — zawsze dobry gospodarz — doglądać swoich majątków. Te wędrówki przeszły w nałóg, królewska para zmienia co chwila miejsce, a osoby bliskie dworu ciągną za nią na wozach. Kłopot był w tym że szlacheckie, nawet pańskie rezydencje Sobieskiego nie były przygotowane na taki użytek. Ulubione Pielaskowice były niemożliwie ciasne; obszerniejszego Jaworowa dziwnie nie lubiono; zjawiali się tam tylko ci, co musieli. Przyczynę tej niesympatii znaleźlibyśmy może znów w raporcie pana Baluze, który ze zwykłą sobie żółciową przesadą donosząc ministrowi o nienawiści, jaką otoczona jest królewska para, pisze że ponieważ koło Jaworowa są kanały, król kazał dla zabawy przerobić mostki na huśtawki i znajduje wielką przyjemność w tym aby patrzeć jak wszyscy wpadają do wody, bez różnicy płci i stanu.
W tę relację najłatwiej jest uwierzyć, tak bardzo jest w stylu dawnych szlacheckich trefności. Ale pojmujemy, że w tych warunkach można było nie lubić Jaworowa.
Przyczyną, dla której dwór króla Jana mógł być niepopularny, było i to że nie odpowiadał on pojęciu
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/322
Ta strona została przepisana.