Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/333

Ta strona została przepisana.
lęgłych wtedy na łonie kościoła: sekty kwakrów, mennonitów, zwolenników piątej monarchii, preadamitów, z zapałem wrzały wówczas, równie jak wielka kłótnia jansenistów i wojna Port-Royalu. Uczone pisma Arnauda, Voetiusa, Hersenta, Labadie, sławne listy Pascala przybywały obok tragedyj Kornela lub komedyj Moliera, zająć miejsce w podróżnej bibliotece młodego starosty, który dzielił dni swoje między naukę a oręż“.

Cała ta fantazja przepisana jest znowuż dosłownie z Salvandy’ego. W tej atmosferze kształtowała się pierwsza wiedza o Sobieskim, nic dziwnego że do dziś nosi po trochu ślady swego grzechu pierworodnego.
Sądzę, że wszystkie te baśnie można odrzucić w czambuł: Sobieski nie miał czasu, a tym bardziej nie miał przygotowania na takie uczone zabawy. Czytał za młodu, ale romanse francuskie, i uczył się z nich sztuki kochania, którą miał z takim talentem aplikować; bił się kolejno z Kozakami, Tatarami, Moskalami, Polakami, Szwedami i nie troszczył się wówczas o Huygensa, o preadamitów ani o Prowincjałki, zwłaszcza że ich jeszcze nie było. Tego rodzaju kultury umysłowej, jaką mu wyfantazjował Salvandy — a za nim inni — najprawdopodobniej Sobieski nie miał nigdy, a już z pewnością nie miał jej w tej epoce. Jakie były naprawdę horyzonty umysłowe Sobieskiego! — byłoby ciekawe, gdyby ktoś, wyzwoliwszy się od panegirycznych sugestii, umiał na to wyczerpująco odpowiedzieć. Co do mnie, wciąż wertując w toku niniejszej pracy jego listy, notowałem sobie to co bodaj one mogą nam powiedzieć w tej mierze. Nie mówię o listach pisanych do innych, w sprawach publicznych i prywatnych; w tych Sobieski jest nieod-