rodnym synem swego czasu i kraju, pisze tak jak pisał każdy szlachcic w Polsce mający pretensje do dobrego tonu, straszliwym makaronicznym stylem: „hoc unicum tylko za osobliwe biorę sobie solacium, kiedy teraz o dobrem zdrowiu y pomyślnych WXMści sukcessach felicem odbieram nuntium“. To są epistoły konwencjonalne; ale chodzi mi o listy do niej, o te urocze i tak żywe listy, w których odbija się cała jego dusza, w których opowiada niemal godzina po godzinie swoje życie, o listy do Marysieńki.
Wiemy z nich, że — w pewnym okresie przynajmniej — czytają oboje te same książki, że pożyczają ich sobie wzajem: czytają tak razem Astreę, Cyrusa, Kleopatrę, modne romanse ówczesnej doby. Z tych lektur pochodzą kryptonimy ich obojga: Astrea, Celadon, Sylwander, Orondat itp. Terminologia ta uderza nawet pewnym skostnieniem; po trzydziestu blisko latach, jeszcze spotkamy w liście Celadona lub Sylwandra. Uderzy nas — na co zwracałem już uwagę — jak dalece w listach pani Zamoyskiej z Paryża nie znajdziemy ani śladu wiadomości o jakichkolwiek objawach życia umysłowego, mimo że właśnie w tym czasie Paryż trząsł się od burzy wywołanej pierwszymi sztukami Moliera. Nie zgadłoby się, że to są listy z Paryża, pisane do kogoś mającego tak żywe rzekomo zainteresowania duchowe. Nigdzie na całej przestrzeni listów Sobieskiego nie znajdziemy — poza dwuwierszem Kochanowskiego i aluzją do Metamorfoz Owidiusza — jakiegoś cytatu literackiego. To pewna jednak, że Sobieski chętnie czytywał; wiemy to z jego własnych zwierzeń, czasem z informacyj o książkach jakie czyta, czasem z tytułów książek których
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/334
Ta strona została przepisana.