Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/344

Ta strona została przepisana.

Niechęć królowej do najstarszego syna przenosi się na jego żonę, księżniczkę neuburską, siostrę cesarzowej austriackiej, którą, wreszcie dostał Jakub. Posagu miała ledwie sto tysięcy, pięć razy mniej niż musiał dać Sobieski swojej Pupusieńce, aby ją wydać za elektora bawarskiego. Honor wystarczał. Ale ten honor, te cesarskie parantele synowej, drażniły znowuż ex-pannę d’Arquien, której bolączką był własny brak pochodzenia królewskiego, ten jej peché original, jak to nazywała w listach do syna. Przy tym, jeżeli małżeństwo zwiększało szanse Jakuba, tym samym odsuwało nadzieje Aleksandra. Zrozumiałe jest, że te rywalizacje przenosiły się na dzieci, którym matka zaszczepiała swoje ambicje i niechęci, ku rozpaczy ojca. Bo Sobieski był człowiekiem bardzo rodzinnym i rad byłby, po ciężarach życia publicznego znaleźć pociechę w zaciszu domowym. Uciekał też od tych swarów na wojnę, na łowy, do ogrodu, albo filozofował z księdzem Votą, ale ta filozofia najdrożej kosztowała Polskę.
Zdrowie jego zresztą podupadało coraz bardziej. Imponujące, co ten człowiek wytrwał, ile jeszcze kampanij odbył wśród ponawiających się ataków choroby. Ostatnia jego wyprawa przypadła na r. 1691; znów jak poprzednie przyniosła parę wygranych bitew, korzystną dywersję dla Austrii i ruinę dla Polski.
Odtąd zaczyna się najsmutniejszy schyłek bohatera. Przeżył swoją sławę, przeżył swoją miłość, nie ziścił nic ze swoich planów i nadziei, wszystko rozsypywało mu się w rękach. Ogarnia go coraz większa obojętność; z urąganiem patrzy na ludzkie zabiegi.