Sam, bezwiednie uprzedzając słynne après moi le déluge, które włożono w usta Ludwika XV, powtarza ruskie przysłowie: „Niech ogień spali ziemię, niech wół wszystkie wyżre łąki, po śmierci nic o to nie dbam“. „Nie ma na świecie dobrego człowieka, nie ma ani jednego“ — mówił Załuskiemu stary kochanek Marysieńki. On, który przez pół życia gromadził bogactwa, teraz wybucha gorzkim śmiechem, kiedy mu, za sprawą królowej, ten sam Załuski podsuwał myśl o testamencie. „Za życia nie chcą mnie słuchać, będąż słuchali po śmierci? — powiadał. — Nie ma się komu prawdziwie powierzyć, nikt z nas zepsutych ludzi nie przetworzy w dobrych. Po co narażać egzekutorów na zgubę duszy, na pokusę niewykonania obowiązku? Raczej pamiętać o zbawieniu własnym i nie troszczyć się o więcej“...
Dnia 17 czerwca r. 1696 powalił go ostatni atak apoplektyczny. W pierwszej chwili nie miał mu kto udzielić pomocy; wszyscy dworzanie byli pijani.
Znane są sceny, jakie nastąpiły po śmierci króla. Królewicz Jakub pośpieszył na zamek, odebrał od gwardii przysięgę wierności, opieczętował skarbiec i przesłał matce wiadomość, że jej na zamek nie wpuści. Musiał ją wpuścić, kiedy nazajutrz przybyła z ciałem męża; pod wpływem zgorszenia ludu upadł nawet matce do nóg i błagał ją o przebaczenie. Nie przebaczyła mu tego nigdy. Kiedy ubierano ciało nieboszczyka, nie chciała wydać korony, z obawy aby jej Jakub nie zdarł trupowi z głowy i nie przywłaszczył sobie. Wierny Matczyński zamiast korony włożył kró-