rała, choć bez zbytniego zapału, Jakuba Sobieskiego, który był szwagrem cesarza. Francja — również dość miękko — dawała do wyboru syna i wnuka Kondeusza, albo księcia Conti. Ale nauczona doświadczeniem, nie szczędząc obietnic, nie kwapiła się z gotowizną; poseł francuski liczył podobno na to, że nienawiść Marii Kazimiery do syna zastąpi w agitacji francuskie pieniądze. W końcu miał zostać królem elektor saski August, poparty przez trzy mocarstwa, te które w niespełna sto lat potem dokonały rozbioru Polski.
Być może, że do tego wyboru przyczyniła się i ona, bodaj negatywnie. Kogo poparła, ten musiał przepaść, tak bardzo w czasie elekcji dała się wszystkim we znaki. Od samego początku. Wbrew przyzwoitości i zwyczajom nie chciała w czasie sejmu opuścić Warszawy, mimo protestacyj posłów, którzy chcieli zatamować obrady, dopóki królowa nie wyjedzie. Nie mogąc pozyskać Francji dla własnej kandydatury, przerzuciła się chwilowo na stronę Jakuba; potem popierała swego zięcia, elektora bawarskiego. Odnalazłszy całą swoją zawziętość przeciw Francji, zrujnowała swoimi wpływami kredyt posła francuskiego Polignaca; przyczyniła się (podobno) do zawiązania konfederacji wojskowej, po czym znów wyłożyła znaczne sumy aby pomóc tę konfederację rozwiązać. Straciwszy wszelką równowagę miota się bez celu i sensu, wyświecona dwa razy z Warszawy, wytykana na ulicy przez dzieci palcami jako „stara intrygantka“. Nawykła tyle lat do wszechwładzy, nie mogła się pogodzić z faktem, że ze śmiercią nie docenianego przez nią Jachniczka czar przestał działać. Kiedy, nie wiedząc już co ze sobą począć, udała się do
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/348
Ta strona została przepisana.