stach Sobieskiego znalazło klucz do niejednej poufnej tajemnicy — gdyby były inaczej wydane.
Ach, te nasze cenzurki! Dam przykład, jak u nas traktowano wydawanie źródeł. Istnieje bardzo ciekawa korespondencja pana des Noyers, sekretarza Marii Ludwiki, wydana w oryginale w Berlinie w r. 1859. Przedtem, w r. 1844, ogłosił część tych listów w polskim przekładzie zasłużony Edward Raczyński w zbiorze pt. Portofolio królowej Marji Ludwiki. Charakteryzując w którymś liście króla Jana Kazimierza, des Noyers powiada, że „w pokoju króla rozmawia się tylko o wszeteczeństwach“ (on ne parle que de luxure); polski wydawca zmienia to na: „W jego pokoju nie rozmawiają o niczym jak o Piśmie Świętym...[1]
Wróćmy do naszego bohatera. Po śmierci Marka, Jan zostaje przyszłym dziedzicem trzech rodów: Żółkiewskich, Daniłłowiczów i Sobieskich, spadkobiercą olbrzymich włości. Jest starostą jaworowskim. Ale, urodzony żołnierz, służy dalej wojskowo. W r. 1653, staje przy królu na czele własnej chorągwi pancernej pod Żwańcem; idzie dobrowolnie jako zakładnik między Tatarów; posłuje przy Bieganowskim do Turcji, jak gdyby chciał zawczasu dobrze poznać przyszłego wroga. Bije się z Rosją i z Kozakami pod Ochmato-
- ↑ Dokąd posuwała się fałszywa i śmieszna pruderia, świadczyć może fakt, że, spostrzegłszy w pierwszych arkuszach Listów Jana III z wyprawy wiedeńskiej zwyczajny zwrot króla: „Dzieci całuię y obłapiam“, ten sam wydawca wszędzie zasmarował to ostatnie słowo czarnym tuszem (wydanie z r. 1823). W następnym roku (1824) wyszło nowe wydanie tych samych listów; może poprzednie wycofano z powodu tej skazy; w nowym opuszczono już wszędzie inkryminowane słowo.