czyniła ją — córką Marii Ludwiki, jedni szeptali, że to jest owoc miłości z Cinq-Marsem, inni przypisywali ojcostwo Kondeuszowi. Podsycił plotki epizod, który się zdarzył w podróży królowej i który opóźnił o kilkanaście dni przybycie jej do Warszawy. Mianowicie król Władysław, dotąd niecierpliwie oczekujący nowej małżonki, dał jej nagle do poznania, aby się nie śpieszyła do stolicy, ale aby zaczekała w Gdańsku na dalsze zlecenia. Przyczyną miały być rewelacje, jakie ktoś przywiózł królowi co do przeszłości Marii Ludwiki — właśnie w związku z tym dzieckiem.
Nikt z historyków — a zajmowano się tym dość wyczerpująco — nie bierze dziś serio tej wersji. Król Władysław posiadał zbyt dobry wywiad, aby, prosząc o rękę Marii Gonzagi, nie miał być dobrze poinformowany o jej życiu i charakterze. Zarazem, skoro raz otrzymał ją z rąk królowej Francji, która wydała Marię za mąż „jak własną córkę“, nie do pomyślenia jest, aby mógł wszczynać tak niewczesne kwestie. Zdaje się, że o ile były tarcia (które w istocie opóźniły przyjęcie królowej w Warszawie), były one — jak na królów przystało — wyłącznie natury finansowej. Chodziło o resztę posagu i o jakiś cenny krzyż diamentowy, który w skład tego posagu miał wchodzić. A posag Marii Gonzagi miał doniosłe przeznaczenie militarno-polityczne.
Jeżeli król Władysław, zastarzały kobieciarz, przy boku półoficjalnej kochanki, panny d’Eckenberg, bez zbytniej niecierpliwości oczekiwał jadącej ku niemu żony, to samo można powiedzieć o tej, która z licznym orszakiem zbliża się do Polski. To co Maria Ludwika słyszała o królu, nie było zbyt pociągające; pięćdzie-
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/50
Ta strona została przepisana.