Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/62

Ta strona została przepisana.

hoffowa) „popęta serca bez sen i na jawie“. Dla panny Gordon, później swojej żony, znajduje Morsztyn taką, aluzję: „to są jej pęta i trwałe Cordony“. Dla panny Mailly, potem kanclerzyny Pacowej: „tak do niej bieżą i wielcy i mali“ (au! au!) Arka stanowi aluzję do panny d’Arquien. Ale przytoczmy próbkę strof poświęconych przyszłej Marysieńce:

Ta pierwsza twarzą, choć ostatnia laty,
Zrodzona między grzecznymi Francuzy,
Wolna jest spalić w popiół oba światy.
Od wschodu słońca aż gdzie się zanurzy...
W kupę się zeszły w tym anielskim ciele,
Dowcip i rozum nie mniej pewnie święty,
Zgoła z niebiańskiej poszła parantele,
Bo wszystkich bogów jest w niej skarb zamknięty;
Stąd wotem serca niosą jej w podarki,
Jak do kościoła i jako do Arki...

Nie są to z pewnością najlepsze strofy, jakie wyszły spod pióra Morsztyna, ot, poezja dworska; chce być pochlebnym, przyzwoitym. Ale w innych wierszykach, które krążyły w odpisach po pałacach i alkowach, znajdzie Morsztyn własny ton, będący swoistym wyrazem tej nowej, z francuska nieco przybranej ale bardzo polskiej muzy, jaka się rodzi w okolicach warszawskiego dworu. Poezja jego, przymilna, figlarna i zmysłowa, przedsiębiorcza i śmiała w potrzebie („Bo co zakrywa pierzynka — to dla samego Morsztynka“), wznosząc się do rzadkiego naówczas kunsztu formy, niejedną musiała zawrócić główkę. Pochwała jego: „cieniutkaś jak łątka“ (z czym rymowały „nadobne drażniątka“!) musiała sprawić małą rewolucję i spowodować pierwsze w Polsce odchudzania