czyła dawna zażyłość, zaglądał tam coraz chętniej; stąd oczywiście sąsiedzkie stosunki, drobne przysługi, z tych znowuż — korespondencja. Sobieski pisał po polsku, z lekka makaronizując francuszczyzną, pani Zamoyska pisała po francusku, dość często mieszając słowa polskie i zwroty. Ale z tej pierwszej fazy korespondencji zachowały się jedynie listy Marysieńki.
Pierwszy list, jaki znamy (przypuszczalnie z r. 1659), daje ton ówczesnego stosunku dwojga młodych. Nie, to nie jest ton dramatu miłosnego; nie dźwięczą tu żadne echa jakiejś przeszłości; to raczej na wpół przyjacielski i wesoły flirt, coraz bardziej nabrzmiewający przyszłymi możliwościami. Sam rozmiar tego listu — kilkanaście ćwiartek pisma, a jeszcze brakuje końca — świadczy, jak skuteczną ta korespondencja jest ucieczką od wiejskich nudów. Jest tam o wszystkim po trosze: o tym że Moskale zapuszczają się często niemal pod Lublin; że mieszkańcy Lublina chronią się do Zamościa; i wpółironiczna kondolencja z powodu tego że Jaworów — jedna z rezydencyj Sobieskiego — spłonął, a w nim jakoby łaźnia wraz z Czerkieskami (votre lasznia avec plusieurs Czerkieski), które się tam schronił z Ukrainy, wiedząc że Sobieski lubi być protektorem płci słabej, „a to nie byle co, taka reputacja“! Te przyjacielskie sekatury kończą się ruskim cytatem: „Niech pan uważa, żeby panu nie śpiew-ano jeszcze raz: Czy ja toby nie mówiła, ne bery Wołoszki... (Wołoszki czy Czerkieski miały reputację osób ładnych, ale niespokojnych, burzliwych, a także niebezpiecznych dla zdrowia: aluzja byłaby w ustach młodej mężatki dość śmiała!) Potem, wciąż w lekkim tonie, zagaduje pani
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/82
Ta strona została przepisana.