już w r. 1659, w przerwach między wojowaniem, posłował na sejm; kiedy zaś na wiosnę w r. 1661 nie płacone (jak zawsze) wojsko zawiązało konfederację, Sobieski jest jednym z dwunastu posłów, którzy mieli zanieść sejmowi zażalenia armii.
Otóż, w dzień św. Jana r. 1661, w kościele oo. Karmelitów w Warszawie, zjawili się przed ołtarzem mężczyzna w sile wieku, wspaniałej postaci, oraz niezwykle piękna młoda kobieta. Zbliżyli się do ołtarza, zaprzysięgli sobie — czy też tylko on zaprzysiągł! — dozgonną wiarę i miłość, i na pamiątkę ślubowania zamienili pierścionki. Mężczyzną był Sobieski — był to właśnie dzień jego patrona — kobietą wojewodzina Zamoyska. Te „karmelitańskie śluby“, to nie plotka; to uroczysty fakt, na który nieraz Sobieski powoła się w swoich listach — w swoich „konfiturach“.
Bo znów trzeba będzie wrócić do konfitur. Na przekór ślubom, pan Zamoyski żył, i jeszcze nie tak prędko miał rozstać się z tym światem.
Zatem banalne „ich troje“? Nie; raczej „ich czworo“. Bo, jako czwarta, wda się w to — polityka, ucieleśniona w osobie Marii Ludwiki. Nie wiedząc o tym, w kościele Karmelitów Sobieski zaprzysiągł wierność nie tylko Marysieńce, ale także królowej i jej planom.
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marysieńka Sobieska.djvu/94
Ta strona została przepisana.