że, jak to miałem sposobność zauważyć, jednym z zasadniczych atrybutów wszelkiej żywotnej literatury jest obrażać poczucia moralne swoich współobywateli;
że w akta procesu o niemoralność zawsze musi się zaplątać jakiś szelma Francuz; tym razem (nie wiem czy zupełnie trafnie) Wiktor Hugo...
Bo przyczyny nieporozumień o moralność między nami a Francją tkwią bardzo głęboko; trzeba ich szukać w zasadniczo różnej koncepcji tych dwóch literatur. Literatura polska, dla wielu przyczyn o których za długoby mówić, miała zawsze ton wychowawczy, nauczycielski i pod tym kątem przyuczyła nas odnosić się do zjawisk. Dominujący natomiast ton literatury francuskiej jest inny; jest nim żądza poznania, ciekawość zgłębienia własnej istoty — człowieka — rozważanie rzeczy samej w sobie. Tam gdzie Polak moralizuje a priori, Francuz ogląda ze wszystkich stron, docieka, rozważa, potrząsa sceptycznie głową...
Swojego czasu uderzył mnie pewien przykład, o tyle ciekawy iż zaczerpnięty z jednej epoki i z bardzo pokrewnego środowiska: mianowicie uwagi o pijaństwie dwóch szlachciców bawiących się piórem, Reja i Montaigne‘a. Rej potępia pijaństwo bezwzględnie, po kaznodziejsku; Montaigne zważa je pod rozmaitym kątem, u rozmaitych narodów, w jego dodatnich i ujemnych stronach, oceniając je zresztą pobłażliwie, z tą uwagą że sam mu nie hołduje. Otóż jestem pewien, iż, wypaliwszy swój morał, dobry pan Rej
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.