cie pełniejszego posiadania, niż kobieta, którą, przy formalnej wierności, oddala wciąż odeń niepokój rozbujanej a niezaspokojonej wyobraźni.
Oto kilka paradoksów (możnaby ich snuć więcej), kilka przesłanek łatwo mogących się pomieścić w obłędnym sylogizmie Crommelyncka, który wiedzie do sprostytuowania ukochanej kobiety.
Szaleństwo, zapewne; ale czyż nie było szaleństwem dawne zamykanie jej pod kluczem i strażą aby sobie zapewnić jej miłość? Tamto był absurd zazdrości fizycznej; to absurd zazdrości duchowej; coś tak jak pewne średniowieczne sekty wiodły do czystości ducha przez ekscesy rozpusty. Utwór Crommelyncka, to próba stworzenia fizjologji czy patologji zazdrości serc współczesnych; albowiem zazdrość, od czasu jak
klasyczne formuły utrwaliły jej objawy, odbyła znaczną ewolucję.
Zazdrość w dawnem pojęciu, to zazdrość fizyczna i męski punkt honoru. O resztę się nie troszczy. Wierności broni groźbą, ryglem, ba nawet osławioną „opaską czystości”, zamykaną na kłódkę (co sprawiało, że kochankiem niejednej kasztelanki zostawał skromny ślusarz). Kara za złamanie wiary — śmierć; jak za kradzież; rzecz brano z punktu widzenia posiadania, bez najmniejszej troski o rzecz posiadaną i jej psychologję. Wówczas zazdrość była straszna, nie była komiczna. Z czasem, przy tem samem pojmowaniu rzeczy, słabnie energja i możność egzekutywy, zostaje bezsilny gest, który staje się tem samem komiczny. Na tem polega komizm Molierowskich zazdrośników.
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.