bądź, wielką zasługą ówczesnego dyrektora krakowskiego teatru Józefa Kotarbińskiego jest, iż bez wahania przyjął do grania ten utwór. Jestem przekonany, że nigdzie na świecie sztuka tak odbiegająca od wszystkich prawideł i konwencji teatralnych, nie mogłaby się pojawić odrazu na oficjalnej scenie. Próby w teatrze szły jakby po omacku, tembardziej, że Wyspiański odmawiał zazwyczaj wszelkich komentarzy dla wyjaśnienia swych myśli i zamiarów. Ten i ów aktor zwracał rolę, mówiąc, że w takiem „bzdurstwie” grać nie będzie. I poezja, wraz z intuicją artystów, dokazała tego cudu, że ci sami, mierni nawet po części aktorzy grali znakomicie, z odczuciem i zapałem, które rosły z każdem przedstawieniem. Co więcej, od tego pierwszego krakowskiego przedstawienia, wiele ról stało się prototypem, wskazującym właściwy styl.
Publiczność była oszołomiona, zdezorjentowana. Na pierwszy plan wysuwał się element plotki w Weselu, element nietaktu towarzyskiego. Włodzimierz Tetmajer i Rydel napisali do Wyspiańskiego listy z wymówkami. Niewiele w pierwszej chwili dopomogła publiczności krytyka. Jeden z recenzentów poczytnego krakowskiego pisma napisał, że „myślą
przewodnią tej sztuki jest zachęcić inteligencję, aby się zbliżała do ludu, a choć nie brak przy tem małych dysonansów, ale całość się kończy pogodnie wesołym oberkiem”... Dopiero krytyk Czasu, Rudolf Starzewski, szeregiem fejletonów poddał ton, w jakim należało pisać o Weselu. Odtąd powodzenie i znaczenie Wesela rosły lawinowo. Stara generacja wprawdzie
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.