złem takie, które przypomniały mi to i owo zabawne wydarzenie. Jeden, to list Włodzimierza Tetmajera: wydaje mi się dla postaci Gospodarza z Wesela tak znamienny, że, mimo niewinnie-poufnego charakteru tej epistoły, pozwolę ją sobie przytoczyć. Ale przedtem parę słów komentarza.
Włodzio Tetmajer, przy pozorach tężyzny, był w istocie wątłego zdrowia, neurastenik i, mimo swoich słynnych „kurdeszów” mający słabiutką i niewytrzymałą do kieliszka głowę. Od czasu od czasu, kiedy czuł się niewyraźnie na zdrowiu (nerwica), poczciwa Sewerowa Maciejowska zaciągała go przemocą do znakomitego profesora Pareńskiego. I stałe odbywało się co następuje: Profesor, zbadawszy go sumiennie, zabraniał mu najsurowiej wszelkiego alkoholu, bodaj kropelki wina; zapisywał mu receptę, poczem Włodzio przechodził do salonu pani Lizy i zwykle zostawał na kolacji, w czasie której Pareński, już nie lekarz ale gościnny gospodarz, czuwał troskliwie aby... jego kieliszek był stale zaopatrzony. A oto dokument:
Wielmożna Pani Dobrodziejko!
Dawno już nie zdarzyło mi się do tego stopnia się zapomnieć przy kieliszku jak w piątek. Przypuszczam, że mogłem powiedzieć jakie głupstwo i zresztą sam fakt bycia nietrzeźwym jest już dostateczną winą.
— Poczuwam się tedy do obowiązku przeproszenia W. Panią za tego rodzaju sąsiedztwo i zabawę, jaką Panie siedząc przy mnie