literatura anegdotyczna jest olbrzymia i daje żywe tło każdej epoce, u nas dziś uboższa jest niż kiedykolwiek, bo pamiętniki i listy zanikają, a nie wytworzyły się inne metody utrwalania życia. Wspomniałem np. mimochodem księdza Pawlickiego: toż to była figura, którą przez parę dziesiątków lat rozkoszował się cały intelektualny Kraków, ba cała Polska, człowiek o którym anegdoty wypełniłyby parę tomów! Cóż z tego zostanie? — Nic... A dom Sewerów Maciejowskich, gdzie bywało codziennie całe pokolenie literatów na popołudniowej herbacie, od której to herbaty jedyny wyjątek stanowił również codzienny gość Asnyk; jemu gospodyni domu przyrządzała zawsze ulubioną białą kawę z kożuszkiem. Trudno o rozkoszniejszy kontrast niż tych dwóch starych przyjaciół, Asnyk i Sewer, związanych kumostwem z 63-go roku! Asnyk, chmurny, zadumany, zgryźliwy; — Sewer zawsze słoneczny, rozbawiony, „enfant terible”, żywy Pan Jowialski, ale z sercem i talentem, nierozłączny ze swoją panią Jowialską, przezacną i kochaną przez wszystkich Sewerową. Dwie sceny zwłaszcza, z pośród setek zabawnych epizodów, utkwiły mi w pamięci. Włodzimierz Tetmajer namalował jakieś karneciki w formie paletek na Bal Szkoły ludowej; jedną ofiarował Sewerowi, drugą Asnykowi. Sewer się naparł paletki Asnyka, wydarł mu ją i zaczął uciekać dokoła stołu. Asnyk, blady z gniewu, gonił za nim olbrzymiemi krokami, wołając: „Słuchaj, Ignacy, (tylko w wielkich chwilach życia mówił do Sewera Ignacy), jeżeli mi nie oddasz, noga
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.