Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.
PROSPEKTY.

Znowu tedy, po raz nie wiem już który, zostaję własnym wydawcą. Pierwszy tom Bibljoteki Boya wydałem niegdyś z konieczności sam; setny tom znów wydałem sam. Jest już widać przeznaczone, aby wydawnictwo to, jedno z największych rozmiarem i cieszące się niejakiem uznaniem, dokonało się bez udziału księgarzy. Ma to swoją wymowę. Dwadzieścia z górą lat szukałem człowieka, któryby zrozumiał moją myśl, zapalił się do niej i stał się moim współpracownikiem; i szukałem napróżno. Znajdowałem wielu szkodników, ale pomocników mniej, a i tych na krótką metę. Koniec końców, obecnie, kiedy znów znalazłem się w tej sytuacji, że praca mojego życia miała być pogrzebana, powiedziałem sobie: nie! Wyrobiłem sobie „kartę przemysłową” (kat. III), przybiłem tabliczkę z firmą Bibljoteka Boya na drzwiach mieszkania, jadalny pokój obróciłem na biuro. Pracuje cały dom. Od rana pakuje się, zawija, wysyła, prowadzi się korespondencję. Ekspedycja miejscowa odbywa się pod najekscentryczniejszemi płótnami St. I. Witkiewicza, na które niejeden klijent zerka przerażony. Codzień przychodzi poczta z prowincji.