kuletniego więzienia. Przeciw tej kobiecie wyruszyło aż dziewięciu biskupów z pastorałami. Pozatem — zdają się mówić — męczcie się, wieszajcie, więźcie, katujcie, co nas to obchodzi!
Druga rzecz — ustawa małżeńska. Kto zna nastrój i skład komisji kodyfikacyjnej, jej oględność i umiarkowanie, ten zrozumie, że komisja ta aż nadto była skłonna iść na rękę rzecznikom kościoła w sprawie tej ustawy. Nawet jej projekt w tem właśnie wypadł niezręcznie, że chciał być zanadto kompromisowy; że, zamiast jasno stanowczo oddzielić stronę cywilną od kościelnej, starał się te dwie rzeczy o ile można skojarzyć. I jeżeli nasi kodyfikatorzy zdecydowali się wkońcu wypuścić swój projekt bez aprobaty kleru, to widać dlatego, że wszystkie próby porozumienia okazały się daremne. A to, co ks. prymas Hlond i 25 biskupów przedstawiają jako »bolszewickie bezeceństwa«, to jest poprostu zbliżenie się do tego co istnieje we wszystkich krajach, co Królestwo Polskie miało przed stu laty, co b. zabór pruski — własna diecezja prymasa Hlonda — ma jeszcze dziś... Gdyby wierzyć ks. prymasowi, w całej Europie ludzie żyją jak zwierzęta! I tam jakoś kościół godzi się z istniejącym stanem rzeczy. Ale bo też w innych krajach niema mowy o tej okupacji, znanej tylko w Polsce i — doniedawna — w... Hiszpanji.
O co zresztą chodzi? Jeżeli formuła komisji kodyfikacyjnej jest nie po myśli kościoła, możnaby się wszak porozumieć co do jej zmiany; ale cała rzecz
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.