Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.

Czem był przedtem? Był dwadzieścia lat roznosicielem gazet (stąd widać ta ogłada literacka); obecnie, od kilkunastu lat, żebrze. Życie kosztuje go dwadzieścia pięć złotych miesięcznie, resztę lektura. Każdy (powiada) musi mieć ideę, bez idei życie byłoby monotonne; jeden musi być nemrod, inny chorograf, inny znów egoista, on ma lekturę.
Co czyta? Najchętniej naukowe. Chciał sobie kupić w Warszawie »Bigelisiena« (tak go wymawia) Rozwój gospodarczy, ale za drogie. Powieści niebardzo lubi.
— Czytałem — powiada — tych Chłopów Reymonta, ledwie dwa tomy mogłem uczytać. Ja nie wiem, za co jemu dali nagrodę Nobla; to są banialuki, on nie zna chłopów ani ich życia, tylko ich ośmiesza. Trylogja Sienkiewicza jest dobrze napisana. Ale z tem czytaniem bieda: jak mają ludzie prości czytać książki, — mówi, — kiedy nasze książki są tak zaśmiecone obcemi wyrazami, że nikt tego nie zrozumie.
Jak oświeca chłopów? Najbardziej względem higjeny, jak dziecko żywić i żeby kołysek nie używali. Uważa, że przy zawieraniu małżeństw ksiądz powinien wręczać nowożeńcom karteczki, któreby ich pouczały o higjenie, oświacie, i przestrzegały przed nadmiernem płodzeniem dzieci.
Ma swoje pojęcia o żebractwie. Każdy żebrak powinien mieć numerek: kiedy gość, dając jałmużnę, poczuje od żebraka wódkę albo tytoń, powinien mu zabrać numerek, bo żebrak nie powinien pić ani palić.