z taką dedykacją: »Najukochańszemu ze ssaków«. Katecheta gimnazjalny bronił się jak umiał przed żwawo nacierającemi nań w dysputach chłopakami; ale o tem aby miał ograniczać swobodę wykładu nauk przyrodniczych i wogóle o jakiejś kurateli duchownej nad świeckiemi naukami poprostu nie mogło być mowy.
Byłoby pożądane, aby feljeton ten wywołał echa i autentyczne relacje tyczące obecnych stosunków. Dyskrecja zapewniona. Oglądaliśmy niedawno, w sztuce Młody las, szkołę polską z epoki niewoli; o ileż bardziej jeszcze musi nas zaciekawiać, jak się rozwija »młody las« w dzisiejszej Polsce.
A druga strona sztuki, jej problem erotyczny? Ach, mógłbym coś dorzucić do tego tematu. Kiedy, swego czasu, ogłosiłem feljeton p. t. Bunt młodzieży, otrzymałem wiele listów. Wiele wprost od uczniów, ale i od starszej młodzieży, powołującej się na niedawne przeżycia i wspomnienia. Nie pamiętam czegoś równie przygnębiającego jak wrażenie tych listów; czegoś tak smutnego, tak brutalnego. Nie podobna mi tu przytaczać tego materjału, może znajdzie się na to pora; ale jest wśród tych listów jeden, stanowiący niejako odpowiedź prefektowi ze sztuki o której właśnie mówiłem. A że prefekt jest postacią sceniczną, fakty zaś opisane w liście wzięte wprost z życia, nie osłabia to siły ich jako argumentu, przeciwnie! Oto co pisze chłopiec, który z niejednego pieca szkolny chleb jadał i miał do czynienia, jak mówi, z »setkami kolegów«.
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/079
Ta strona została uwierzytelniona.