naszych okupantów są wprost groźne: od iskry, któraby padła na te prochy, mógłby spłonąć cały kraj!
Tę atmosferę trzeba poznać, aby zrozumieć niepoczytalny szał, jaki ogarnął pewne sfery z powodu odczytów moich bodaj o... Villonie. Bo gdyby wnioskować z tych Wiadomości Parafjalnych, — jak i z wielu innych objawów, — trzebaby dojść do przekonania, że katolicyzm w Polsce jest zaledwie w jakich 20% religją, a w 80% przemysłem, znakomicie zorganizowanem przedsięwzięciem finansowem. Aparat działa z drapieżną precyzją, ale zarazem z poczuciem, że wszystko to wspiera się na ciemnocie i na zastraszeniu i że wystarczyłoby trochę światła i powietrza, aby podciąć ten przemysł, uprawiany w mroku i zaduchu. Katolicyzm nasz jest niemal obojętny na punkcie dogmatu; — może np. Towiański, który przeczył bóstwu Chrystusa, być in odore sanctitatis u naszych katolickich pisarzy. Jest obojętny na wszystko, co nie ma bezpośredniego związku z taksami i opłatami (kara śmierci, sądy doraźne); natomiast wszystko, co dotyka w jakiejbądź mierze aparatu finansowego, uderza w najczulszy punkt tego »katolicyzmu«. Dlatego wydobyć na światło szalbierczy i świętokradzki przemysł »unieważnień«, oświetlić dzisiejsze praktyki rozwodowe, oświadczyć się po stronie uczciwości i prawa, znaczy — w ich języku — »godzić w istotne zasady moralności chrześcijańskiej«. Ładne dają świadectwo tej moralności chrześcijańskiej!
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Nasi okupanci.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.